Ponad 2 tysiące wyświetleń po dwóch rozdziałach <3
Normalnie tak się z Lydią jaramy, że robimy imprezę w Podziemiu, jak Was Charon wpuście to możecie wpadać :D
A i jeszcze taka mała informacja, Erynie lubię komentarze, także jeśli nie chcecie wprawić Alekto w zły humor to wiecie co robić:D
czytam = komentuję!
Mamy nadzieję, że rozdział wam się spodoba, wyprowadzamy w nim postacie (jedną trochę bardziej, o drugiej jest tylko krótka wzmianka), które spodobały nam się najbardziej ze wszystkich przysłanych:D
Przy okazji dziękujemy Kacprowi i Natalii :)
I jeszcze dziękujemy bardzo cudownej BLOODYAnn za nagłówek ;3 To chyba wszystko, miłego czytania :)
Kath.
_________________________________________________________________________
- ...trzeba
coś z tym zrobić.
Przekroczyłam
próg a oczy wszystkich zwróciły się w moją stronę. Jeszcze raz przyjrzałam
się zebranym. Tym razem dostrzegłam chłopaka skrytego w cieniu, którego
wcześniej nie zauważyłam. Miałam wrażenie, że jego ciemne oczy przewiercają
mnie na wylot, więc natychmiast odwróciłam wzrok. Nienawidzę jak ludzie patrzą na mnie, jakby wiedzieli o mnie wszystko. Zwłaszcza, gdy ja nie wiem o sobie nic.
Mężczyzna
stojący za sofą zmarszczył brwi. Ruszył w naszą stronę, a ja dałabym sobie rękę
odciąć, że usłyszałam stukot kopyt.
- Tony?
Kto to jest?
- To
Lynn. Heroska. Przyprowadziłem ją do Obozu - wyraźnie zauważyłam niepewność w jego
głosie.
Mężczyzna spojrzał na mnie
dziwnym wzrokiem. Zaraz jednak uśmiechnął się zachęcająco.
-Witamy
w Obozie Herosów, Lynn... – Chyba nigdy nie przywyknę do tego imienia!
Mimowolnie się skrzywiłam i straszy mężczyzna chyba to zauważył, bo zapytał natychmiast:
-
Coś nie tak? – zastanowiłam się przez chwilę. Lynn brzmi ohydnie, ale może uda
mi się pozbyć tego okropieństwa.
-
Wolałabym, Lynette - próbowałam się uśmiechnąć.
-
Oczywiście . Tak, więc witamy w Obozie Herosów, Lynette. Pozwól za mną.
Gdy
wyszedł za sofy o mało co nie zemdlałam. Wiedziałam! To musi być jakieś
składowisko pół-ludzi. No bo jak wytłumaczyć fakt, że ten koleś od połowy w dół
był... białym koniem?!
Tony
pociągnął mnie za sobą w stronę wyjścia. No to rzeczywiście poznałam wszystkich.
- Kontynuujcie
zebranie beze mnie - powiedział parzystokopytny mężczyzna do nastolatków i pana D. - Za moment
wrócę.
Po
chwili dotarliśmy do pomieszczenia z niewygodną sofą.
Mężczyzna
ruchem ręki nakazał Tony'emu usiąść.
- Co
już wie? - spytał mojego przyjaciela.
- Nic.
To znaczy nie wiem. Ja...
Chyba
zrozumiał zamieszanie Tony'ego, bo powiedział:
- Dobrze,
wytłumaczysz mi wszystko za chwilę. Ty Lynnette, chodź ze mną.
Skoro zwrócił się do mnie tą ładniejszą formą mojego imienia, doszłam do
wniosku, że nie może być taki zły na jakiego wygląda. Ruszyłam za nim do
wyjścia z budynku, trzymając się na odpowiedniej odległości. Widziałam, że koni
nie zachodzi się od tyłu, a nawet jeśli był to tylko pół koń to i tak nie
ufałam jego tylnej części.
W
końcu stanęliśmy na czymś w rodzaju ganku.
-Więc
to wszystko prawda? - spytałam wskazując na jego kopyta - Ci bogowie, herosi i
tak dalej?
- Owszem.
-
I to, że wydawało mi się, że drzewo się do mnie uśmiechnęło, wcale nie oznacza,
że jestem psychiczna, prawda?
- Ani trochę – uśmiechnął się ciepło.
- A pan jest...?
- Nazywam się Chejron, jestem...
Mimo, że nie prosiłam go o to, by się przedstawił, jego imię obudziło we mnie jakieś wspomnienia. To też gdzieś słyszałam, byłam tego pewna.
- Chodziło
mi bardziej o to c z y m pan jest.
- Centaurem
- odpowiedział
marszcząc brwi - Nie wiesz nic o mitologii greckiej?
- Wydaje
mi się, że wiem. Ale nie mogę nic sobie przypomnieć. A jeżeli już przy tym jesteśmy, to chyba warto podkreślić, że dwa tygodnie temu straciłam pamięć.
Teraz
on patrzył na mnie takim wzrokiem, jak chłopak z zebrania. Ten był akurat
bardziej pytający, ale wciąż tak samo irytujący.
- No cóż, ciekawy z ciebie przypadek,
Lynnette - odezwał
się w końcu po chwili milczenia - Chris oprowadzi cię teraz po Obozie i
wytłumaczy ci parę kwestii, dobrze? Ja niestety muszę cię teraz opóścić, ale jeżeli będziesz miała jeszcze jakieś pytania, po Zebraniu jestem do twojej dyspozycji.
Zniknął
w drzwiach, z których następnie wyszedł Chris. Uśmiechnął się do mnie i podał
mi jakiś zwinięty pergamin.
-To
mapa Obozu - wyjaśnił - Jeszcze jakiś czas możesz się tu nie odnajdywać, więc
myślę, że ci się przyda.
Ruszyłam
za nim w stronę boiska do siatkówki. Po drodze obejrzałam się za siebie na dom.
Był o wiele większy niż myślałam. Miał cztery piętra, pomalowany był na
niebiesko z białymi wykończeniami, jak w jakimś nadmorskim kurorcie, a na dachu
powiewała chorągiewka w kształcie mosiężnego orła.
Może nie będzie tu tak źle jak myślałam?
***
Chris
oprowadził mnie po całym Obozie. Pokazał mi pola z truskawkami, stajnie
pegazów, wypasioną ściankę wspinaczkową z lawą, skraj lasu w którym odbywają
się jakieś bitwy o sztandar i do którego lepiej, żebym sama nie wchodziła (
zupełnie jakbym zamierzała), arenę i zbrojownię (wygląda na to, że szkolą tu nieletnich
pół-boskich morderców), odeon, jezioro, plażę, jadalnię (która tak nawiasem
była na otwartym powietrzu. Naprawdę nie wiem co oni robią jak pada) i w
końcu domki mieszkalne.
Było
ich mnóstwo, każdy inny. Na środku placu na którym stały, znajdowało się duże,
obmurowane palenisko, które pomimo pory dnia i roku tliło się słabym
płomieniem. Mała dziewczynka siedziała na murku i przewracała węgielki
patykiem.
Dwa
największe domki u podstawy wyglądały jak bliźniaki, które w dodatku wybudowała
para małżeńska. Z kiepskim gustem tak swoją drogą.
Były
to wielkie, białe marmurowe budynki z masywnymi kolumnami na przodzie. Na
drzwiach tego większego krzyżowały się błyskawice, za to na ścianach mniejszego
wyrzeźbiono pawie.
Oba
wyglądały na nieco opustoszałe.
- Nikt
w nich nie mieszka? - zdziwiłam się.
- Nie.
To domki dzieci Zeusa i Hery - powiedział Chris, takim tonem, jakby miało mi to wszystko wyjaśnić. Zauważył, że skrzywiłam twarz w zdezorientowanej minie, więc wzdychając cicho, kontynuował - Widzisz, bo... Bogowie, musiałbym ci wszystko od
początku tłumaczyć. Póki nie zostaniesz uznana
będziesz mieszkać w domku Hermesa, w domku mojego ojca. Więc może chodź już
tam, dostaniesz swój... hmm... kawałek podłogi i wszystko ci wyjaśnię, okej?
- Kawałek podłogi? - rzuciłam - Ile już macie gwiazdek? Pięć?
- Przepraszam, na początku wakacji zawsze mamy tłumy w Jedynastce.
- Przepraszam, na początku wakacji zawsze mamy tłumy w Jedynastce.
Nie
skomentowałam tego i posłusznie ruszyłam za chłopakiem, mijając inne domki. Jedne były naprawdę piękne, jak migoczący w słoncu, wyglądający na zbudowany z prawdziwego złota budynek, czy urocza kamienna chatka, której ściany mieniły się wszystkimi barwami tęczy. Inne były straszne, inne kompletnie bez gustu czy jakiegokolwiek zamysłu, a inne po prostu zwykłe, jak ten, do którego się udaliśmy.
Jego próg był wydeptany,
brązowa farba odchodziła ze ścian a nad drzwiami widniał symbol kijka wokół
którego wiły się dwa węże. W środku było dość tłoczno. Ludzi było o wiele
więcej niż łóżek, na podłodze leżały plecaki i koce, i w końcu zrozumiałam, dlaczego nie przsyługiwało mi łóżko, a jedynie fragment drewnianej posadzki.
Przecisnęłam
się za Chrisem do rogu, gdzie chyba było wolne miejsce.
- Dopóki
nie zostaniesz uznana, będziesz spać tutaj.
Usiadłam.
Stwierdziłam, że skoro szykujemy się na długą, wszystko wyjaśniającą rozmowę,
nie mam co wysilać nóg. Chris usiadł się naprzeciw mnie, na skraju prostego łóżka.
- Uznana
przez kogo?
- Przez
twojego boskiego rodzica. Z kim żyłaś na co dzień? Z mamą czy tatą?
Poczułam się, jakbym dostała w twarz.
- Mieszkałam
w domu dziecka - powiedziałam cicho - I
dwa tygodnie temu straciłam pamięć.
Byłam pewna, że jeżeli byłby jakiś konkurs na wprawianie ludzi w zakłopotanie czy dezorientacje, miałabym duże szanse wygrać. Choć podejrzewam, że po dzisiejszych wydarzeniach, Tony by mnie prześcignął z palcem w nosie.
-Och...
No dobrze - Chris podrapał się po głowie - W takim razie twoim boskim rodzicem
może być ktokolwiek. To znaczy z wyjątkiem Zeusa, Posejdona i Hadesa. No i Hery, Hestii i Artemidy.
- Czemu?
- spytałam. Nie wydawało mi się, bym nosiła tabliczkę głoszącą „córka kogokolwiek z wyjątkiem
Zeusa, Posejdona, Hadesa, Hery, Hestii i Artemidy”?
- Co
wiesz o mitologii greckiej?
W
tym momencie poczułam okropny ból w skroni, rozchodzący się po całym ciele.
Miałam wrażenie, że po wnętrzu mojego ciała lata setki malutkich ludzików
tłukąc mnie miniaturowymi pałkami.
Z
moich ust wydobył się cichy krzyk.
-Lynn!
Wszystko w porządku? - Chris rzucił się w moją stronę.
Miałam
ochotę mu powiedzieć, że to z nim nie będzie w porządku jak jeszcze raz zwróci
się do mnie tym imieniem.
- T-tak
- jęknęłam, czując jak ból powoli ustaje - Nic mi nie jest.
- Na
pewno? Może przyniosę ci nektaru albo ambrozji?
- Nie
trzeba. Naprawdę czuję się dobrze.
Nie
kłamałam. Po dziwnym ataku bólu nie zostało już nic, oprócz cienia strachu
malującego się na twarzy Chrisa i uczucia jakby ktoś odblokował wcześniej
niedostępną część mojego mózgu.
Chłopak
nie wydawał się być przekonany, ale kontynuował:
- Hera
jest żoną Zeusa, boginią rodziny, małżeństwa... Byłoby dziwne, gdyby zdradzała
Zeusa ze śmiertelnikami, prawda? Z kolei Hestia jest wieczną dziewicą, tak samo jak Artemida nie mają
dzieci. Na służbie Artemis są Łowczynie - córki innych bogów i bogiń, które wybrały nieśmiertelność, służbę pani i wyrzekły się miłości jaka występuje
pomiędzy kobietą a mężczyzną.
Na
dźwięk imienia bogini coś tknęło mnie w sercu. Wiedziałam, że nigdy jej nie
polubię. Poczułam coś dziwnego, jakby dawno skrywaną złość. No wiecie, takie
uczucie jak po jakimś okresie czasu spotykacie się ze swoim wrogiem z
dzieciństwa. Z kimś kto blokował wam drzwi od ubikacji, tak, że musieliście
siedzieć w kabinie aż mu się znudzi. Albo ktoś kto za każdym razem zjadał wam
ostatnie ciastko. Ponad to, zdziwił mnie
fakt, że wiedziałam o tym o czym opowiadał mi teraz Chris. Przed chwilą jeszcze
nie pamiętałam skąd znam imię Chejron i Atena, a teraz już doskonale wiedziałam
kim byli. Może moja pamięć postanowiła wrócić?
- Atena
też przypadkiem nie była dziewicą?
- Była. Znaczy się, nadal jest... - Chris zastanowił się chwilę, szukając odpowiednich słów - Atena zalicza się do bogiń dziewic, jednak może począć dzieci
łącząc swój umysł z umysłem partnera. Oznacza to, że jej dzieci są dosłownie
dziećmi-mózgami.
- To
dlatego, że Atena wyszła z głowy Zeusa? Pokręcone.
- Tylko trochę - Chris zaśmiał się krótko -
Z kolei herosi zrodzeni z Wielkiej Trójki byli zbyt potężni. Druga wojna
światowa była konfliktem pomiędzy ich dziećmi. Po tym wydarzeniu, Zeus,
Posejdon i Hades złożyli przysięgę na Styks, że nie będą mieli więcej dzieci ze
śmiertelnikami.
- I
nie mają?
- Nie do końca... Percy jest synem Posejdona, Thalia i Jason dziećmi Zeusa. No,
ściślej rzecz biorąc Jason jest synem Jupitera, rzymskiego odpowiednika Zeusa,
ale...
- Rzymskiego
odpowiednika? Na litość boską, naprawdę chcecie mi wszystko pomieszać.
-
Bogowie mają dwa wcielenia. Greckie i rzymskie. Istnieje jeszcze Obóz Jupiter,
tam żyją rzymscy herosi, ale masz rację, nie potrzebnie będę ci teraz mieszał. Wszystko co narazie musisz wiedzieć na ich temat to to, że jest i ma się dobrze.
- Jest
jeszcze Nico, syn Hadesa - kontynuował Chris - Jednak Hades jako jedyny nie złamał przysięgi.
- Chcesz mi powiedzieć, że koleś ma ponad osiemdziesiąt lat, czy że Hades ulepił go z gliny? - parsknęłam.
- Nico
i jego siostra Bianca, która już nie żyje, urodzili się przed drugą wojną
światową...
- Mam
rozumieć, że pan Nico jest starym dziadkiem? - przerwałam mu.
- Trudno stwierdzić, bo wygląda na piętnaście lat, ale kto go tam wie, czy w środku nie jest starym, zgorzkniałym...
- Że niby źródełko wiecznej młodości, czy o co chodzi?
- Że niby źródełko wiecznej młodości, czy o co chodzi?
- Gdy
Nico miał 10 lat, on i jego siostra zostali umieszczeni w Kasynie Lotos. W tym
miejscu czas płynie inaczej. Jeżeli w kasynie minie jeden dzień, w świecie
rzeczywistym może minąć nawet kilkanaście lat.
Coraz mniej podobała mi się ta bajka.
- Czyli zakładamy, że ile ma lat? Piętnaście, tak?
- Tak mi się wydaje, ale może mieć mniej - jęknął ze śmiechem - Jednak to nie jest
powód, żeby go lekceważyć. Uwierz, nie chciałabyś z nim walczyć.
Dobrze, że to powiedział, bo przecie moim głównym celem życiowym była walka z kolesiem, który jest synem
boga umarłych.
- Jest
jeszcze Hazel, córka Plutona...
- ...rzymskiego
odpowiednika Hadesa - dokończyłam za niego.
- Dokładnie
- zgodził
się Chris - Z tym, że ona umarła przed złożeniem
tej przysięgi. Nico, podczas podróży po Erebie w poszukiwaniu Bianki natknął
się na nią i wyprowadził ją z powrotem do świata żywych.
Smoki, pół-konie, herosi będący przyczyną wojen, piętnastolatkowie wskrzeszający ludzi - powie mi ktoś, gdzie tu jest przycisk reset?
Smoki, pół-konie, herosi będący przyczyną wojen, piętnastolatkowie wskrzeszający ludzi - powie mi ktoś, gdzie tu jest przycisk reset?
- Super
- jęknęłam
- Jest jeszcze jakiś nielegalny heros?
Chris
się zaśmiał.
- Nie,
to tyle.
Odetchnęłam
z ulgą.
Chłopak
spojrzał na zegarek na nadgarstku.
- Zebranie
już powinno się skończyć, więc muszę lecieć - powiedział - Tym czasem możesz jeszcze raz rozejrzeć się po
obozie. Tylko pamiętaj, żeby nie wchodzić samej do lasu!
Pomachał
mi i wybiegł na zewnątrz. Postanowiłam jeszcze raz udać się do niebieskiego
domu i porozmawiać z Tonym. Miałam nadzieję, że on wyjaśni mi jeszcze parę kwestii i że nie trafię przy okazji na tego
przemądrzałego grubasa.
Po
drodze mijałam boisko do siatkówki. Chłopcy w wieku mniej więcej piętnastu –
siedemnastu lat grali w siatkę razem z satyrami. Nadal dziwnie było patrzeć na
ich kozie nóżki bez wytrzeszczania oczu. Zastanawiał mnie fakt czy satyrowie pożywiają
się tak jak kozy. To znaczy po prostu w tym miejscu gdzie stoją – schylają się
i zaczynają skubać trawę. Wyobraziłam sobie Tony’ego skubiącego trawę w ogródku
pod oknem dyrektorki domu dziecka. Zatrzymałam się gwałtownie i zaśmiałam sama
do siebie.
To
był błąd. Akurat w tym samym czasie ktoś za mocno zaserwował piłkę. Ta
oczywiście nie mogła uderzyć w nic innego – trafiła prosto w moją głowę. No co
jest kurde?! Międzynarodowy dzień znęcania się nad sierotami z ADHD?
-
Dziękuję bardzo – syknęłam w stronę chłopaka, który podbiegł po piłkę.
Ej,
przecież ja go gdzieś już widziałam! Przyjrzałam mu się uważniej. Miał brązowe
włosy, był dość wysoki i całkiem dobrze zbudowany. Ale kiedy próbowałam skupić
się bardziej na rysach jego twarzy, kontury zdawały się być zamazane. No wiecie,
tak jak z osobami ze snów. Niby mniej więcej pamiętacie jak wyglądali, ale
kiedy próbujecie się im przyjrzeć dokładniej okazuje się, że to niemożliwe.
-
Nie ma sprawy – wydawał się całkiem przystojny, chociaż patrząc w jego oczy nie
potrafiłam określi jaki mają kolor, w jednej chwili wydawało mi się, że to brąz, a
w drugiej już, że są lekko złotawe.
-
Czy my się już przodkiem nie spotkaliśmy? – no na wszystkich diabli,
widziałam go już gdzieś na pewno!
-
Pewnie ci się śniłem – uśmiechnął się zadziornie – Nie przejmuj się, śnię się
prawie każdej dziewczynie w Obozie.
-
Och, skromniutki – prychnęłam.
-
Ależ to nie moja wina, mój stary to bóg snów, takie życie – nadal się uśmiechał –
Jestem Drake, ty pewnie jesteś tą nową heroską, którą przyprowadził Tony.
-
Taa, jestem nowa, ale co do tej heroski to nie jestem pewna – nadal trudno było mi w
to wszystko uwierzyć.
-
Spoko, mało kto wierzy na samym początku. Jak ci na imię?
-
Lynnette – uśmiechnęłam się niepewnie.
-Hm,
brzmi jak imię ostrej laski – musiałam parsknąć śmiechem. Dobra facet był trochę bezczelny, ale fajnie się z nim rozmawiało. W dodatku mnie rozbawił, punkt
dla niego – A więc jesteś ostra czy nieostra?
-
Jak jeszcze raz dostanę tą piłką to masz sporą szansę się przekonać.
Zmrużył oczy, uśmiechając sie szeroko.
- Obawiam się, że to byłby ostatni raz w moim życiu.
- Obawiam się, że to byłby ostatni raz w moim życiu.
Odpowiedziałam równie szerokim i równie zadziornym uśmiechem. - Chyba koledzy
cie wołają.
-
Oo racja, mało czasu nam zostało, zaraz czas na wieczorną drzemkę. Do
zobaczenia Lynnette.
Odmachałam mu i wznowiłam swój spacer w
poszukiwaniu Tony’ego. Naprawdę miałam nadzieję, że do zobaczenia i że spotkam tu jeszcze kilku takich Drake'ów.
***
- Nie
wiem proszę pana - usłyszałam głos Tony'ego dobiegający z wnętrza domu - Ja nie pamiętam.
- Jak
to nie pamiętasz? - tym razem był to głos Chejrona.
- Ja...
Nie wiem... Po prostu nie wiem... To chyba Mgła...
- Chcesz
mi powiedzieć, że jakiś bóg maczał w tym palce?
- Tak
mi się wydaje. Teraz, kiedy już jesteśmy w Obozie, tak jak Lynn pamiętam tylko
ostatnie dwa tygodnie. A jeszcze na początku ich wydawało mi się, że spędziłem
z Lynn ostatnie trzy lata. Teraz już pamiętam, że wracałem do Obozu i
przechodziłem obok tego Domu Dziecka. I poczułem zapach herosa. Bardzo mocny
zapach. I wszedłem tam, a potem...
- Rozumiem.
- Co
teraz zrobimy?
- Na
razie poczekajmy na uznanie jej. Nie jest pierwszą heroską z dziwną historią.
Pamiętasz Jasona?
- Sugeruje
pan, że jest rzymianką a jakiś bóg znowu dokonał wymiany?
- Nie,
skądże. Ale coraz bardziej niepokoi mnie fakt, pojawiania się coraz większej
ilości tak potężnych herosów... Wiesz dobrze, co Miranda potrafi robić w
nocy, a...
- Ładnie
to tak podsłuchiwać? - usłyszałam głos zza siebie.
Podskoczyłam
jak oparzona. No pięknie się wkopałam, gratulacje Lynnette. Odwróciłam się
powoli. Przede mną stał chłopak z zebrania. Ten z przeszywającym wzrokiem. Teraz jego spojrzenie było łagodne i jakby lekko smutne, choć ciemno brązowe oczy wciąż wyglądały jakby znały wszystkie twoje tajemnice.
- Nico
di Angelo - przedstawił się wyciągając przed siebie dłoń.
Mój wzrok powędrował do jego pasa,
gdzie przypięty był miecz. Na jego widok słowa Chrisa odbiły się echem w
mojej głowie. „Uwierz, nie chciałabyś z nim walczyć.” Wyglądał jakby uplotła go
sama Empuza, Eris i Nemezis w jednym. Strach opanowywał człowieka na sam jego
widok.
- Lynnette
- uścisnęłam
jego dłoń, na wypadek gdyby ucieczka była dla niego równoznaczna z rzuceniem
rękawicy.
Uśmiechnął
się do mnie. Muszę przyznać, że było mu z tym bardzo do twarzy. Wtedy po raz
pierwszy pomyślałam, że jest za tą maską mroku i tajemniczości jest uroczy i chyba nie tak zły, na jakiego się
zapowiadał.
Każdy rozdział to coraz większe napięcie i podekscytowanie :D oby tak dalej xD
OdpowiedzUsuńO bogowie! Oh my Rowling!
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa, czyją córką jest Lynn. O przepraszam, Lynette xD Rozdział, jak zwykle, najboski <3 Drake, już za samo imię cię lubię. Niiico, braciszku, nie strasz tak dziewczyn swoim mieczem!
Rozwaliły mnie te komentarze Lynn, jak Chris oprowadzał ją po Obozie. Bezbłędne <3 No i co to za potężni herosi? Ciekawa jestem, co wymyślicie :D
Dziewczyny, wiem, że się powtarzam, ale jesteście boskie ;*
~Diana
PS. Sorry za nieogarnięty komentarz, ale późno jest i mózg mi nie pracuje normalnie ;>
naprawde swietnie wam to wychodzi gratulacje niecierpliwie oczekuje reszty
OdpowiedzUsuńBoskie! :D Nie mam uwag..pozostało mi tylko czekać na kolejny rozdział. ;*
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten rozdział ^^ Pisz szybko kolejną notkę ;cc :**
OdpowiedzUsuńNico <3 . Ciekawa jestem czyją córką jest Lynn XD . Streszczajcie się z następnym rozdziałem C: .
OdpowiedzUsuńo chryste. jak sie nie dowiem czyja corka jest Lynette to koniec ze mna. Rozdział genialny (przeczytalam go 3 razy więc wiem co mówie). Lubie sposób w jaki piszecie opisy. Nie są nużące a to spora zaleta. Fajnie też wprowadzacie myśli Lynn. no i rzecz jasna - Nico <3 Macie talent. Oby tak dalej
OdpowiedzUsuń~Ligeia
Świetny rozdział. Życzę weny i mam nadzieję, że niedługo będzie kolejna notka <3
OdpowiedzUsuńBoże jak ty ciekawie piszesz ! Zazdroszczę talentu ! Ohh i ten świetny szablon z Percy'em
OdpowiedzUsuńZapraszam również na mojego bloga o opowiadaniach: http://mystoriesmylifee.blogspot.com/
Serdecznie pozdrawiam ! ;]
Aah! Właśnie całość przeczytałam <3.
OdpowiedzUsuńKomentarze Lynn:bezbłędne. A taki Drake, tyle że z Gone, jest mym mężem <3. Nico z nią będzie? Prawda? Prawda? I będzie Leo? Musi być!/Brianna Adamson
Drake z Gone jest najbardziej psychicznym kolesiem w całej serii a jednocześnie najcudowniejszym :D Też go uwielbiam a jednocześnie nienawidzę ^.^
UsuńMoim zdaniem Lynn może być córką Artemidy.
OdpowiedzUsuń"Dziecko wbrew zasadom na świat wydane
Z reki wielkiej Łowczyni przeklęte"
Artemida złamała przysięgę - 1 wers się zgadza.
I przeklęła własne dziecko, żeby się nie wydało - 2 wers się zgadza.
Takie moje przemyślenia...
Sama chciałam być kiedyś córką Artemidy, która mnie porzuciła i wychowałam się w lesie...
Z kąd masz tą przepowiednie??
UsuńPrzepowiednia była w prologu, Alexandra odnosi się do niej ;)
Usuńno, no, no. robi się coraz ciekawiej. już lubię Drake'a, no i jest też Nico. <3 jestem bardzo ciekawa czyją córką jest Lynn. ;d i o co chodzi z tym Domem Dziecka. piszcie, piszcie i życzę Wam dużo weny. <3 lecę czytać kolejne.
OdpowiedzUsuń~serioous
Dobrze, miałam napisać komentarz jak nadrobię wszystko, ale nie mogę. Dzisiaj mój mózg już nie nadaje się do czytania, a muszę coś naskrobać. Wciągnęłam się, genialnie piszecie! Jejku, ten blog jest cudowny. Lynn jest świetnie przedstawiona, intryguje mnie. Zastanawiam się co dla niej przygotowałyście. I jest Nico *o* Mój kochany syn Hadesa <3 Nie wiem czemu to napisałam, jestem głupia. Widzę, że coś się szykuje. Uwielbiam taką tajemniczość. Nie wiem co jeszcze pisać, bo naprawdę, mój mózg jest jak wyciśnięta gąbka ;__; Przysięgam na Styks, jutro czytam dalej! A teraz już kończę. Pozdrawiam, życzę weny i (przepraszam za spam) zapraszam do siebie: http://demigodofbrooklyn.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń~Lucy
nie no fajne fajne :D jeden z lepszych blogów jakie czytałam ( a czytam ich naprawdę dużo ).
OdpowiedzUsuń