poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział III.

Ponad 2 tysiące wyświetleń po dwóch rozdziałach <3 
Normalnie tak się z Lydią jaramy, że robimy imprezę w Podziemiu, jak Was Charon wpuście to możecie wpadać :D
A i jeszcze taka mała informacja, Erynie lubię komentarze, także jeśli nie chcecie wprawić Alekto w zły humor to wiecie co robić:D
czytam = komentuję!
Mamy nadzieję, że rozdział wam się spodoba, wyprowadzamy w nim postacie (jedną trochę bardziej, o drugiej jest tylko krótka wzmianka), które spodobały nam się najbardziej ze wszystkich przysłanych:D
Przy okazji dziękujemy Kacprowi i Natalii :) 
I jeszcze dziękujemy bardzo cudownej BLOODYAnn za nagłówek ;3 To chyba wszystko, miłego czytania :)
Kath.
_________________________________________________________________________

                - ...trzeba coś z tym zrobić.
                Przekroczyłam próg a oczy wszystkich zwróciły się w moją stronę. Jeszcze raz przyjrzałam się zebranym. Tym razem dostrzegłam chłopaka skrytego w cieniu, którego wcześniej nie zauważyłam. Miałam wrażenie, że jego ciemne oczy przewiercają mnie na wylot, więc natychmiast odwróciłam wzrok. Nienawidzę jak ludzie patrzą na mnie, jakby wiedzieli o mnie wszystko. Zwłaszcza, gdy ja nie wiem o sobie nic.
                Mężczyzna stojący za sofą zmarszczył brwi. Ruszył w naszą stronę, a ja dałabym sobie rękę odciąć, że usłyszałam stukot kopyt.
                - Tony? Kto to jest?
                - To Lynn. Heroska. Przyprowadziłem ją do Obozu - wyraźnie zauważyłam niepewność w jego głosie.
                 Mężczyzna spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Zaraz jednak uśmiechnął się zachęcająco.
                -Witamy w Obozie Herosów, Lynn... – Chyba nigdy nie przywyknę do tego imienia! Mimowolnie się skrzywiłam i straszy mężczyzna chyba to zauważył, bo zapytał natychmiast:
                - Coś nie tak? – zastanowiłam się przez chwilę. Lynn brzmi ohydnie, ale może uda mi się pozbyć tego okropieństwa.
                - Wolałabym, Lynette -  próbowałam się uśmiechnąć.
                - Oczywiście . Tak, więc witamy w Obozie Herosów, Lynette. Pozwól za mną.
                Gdy wyszedł za sofy o mało co nie zemdlałam. Wiedziałam! To musi być jakieś składowisko pół-ludzi. No bo jak wytłumaczyć fakt, że ten koleś od połowy w dół był... białym koniem?!
                Tony pociągnął mnie za sobą w stronę wyjścia. No to rzeczywiście poznałam wszystkich.
                - Kontynuujcie zebranie beze mnie - powiedział parzystokopytny mężczyzna do nastolatków i pana D. - Za moment wrócę.
                Po chwili dotarliśmy do pomieszczenia z niewygodną sofą.
                Mężczyzna ruchem ręki nakazał Tony'emu usiąść.
                - Co już wie? - spytał mojego przyjaciela.
                - Nic. To znaczy nie wiem. Ja...
                Chyba zrozumiał zamieszanie Tony'ego, bo powiedział:
                - Dobrze, wytłumaczysz mi wszystko za chwilę. Ty Lynnette, chodź ze mną.
                Skoro zwrócił się do mnie tą ładniejszą formą mojego imienia, doszłam do wniosku, że nie może być taki zły na jakiego wygląda. Ruszyłam za nim do wyjścia z budynku, trzymając się na odpowiedniej odległości. Widziałam, że koni nie zachodzi się od tyłu, a nawet jeśli był to tylko pół koń to i tak nie ufałam jego tylnej części.
                W końcu stanęliśmy na czymś w rodzaju ganku.
                -Więc to wszystko prawda? - spytałam wskazując na jego kopyta - Ci bogowie, herosi i tak dalej?
                - Owszem.
                - I to, że wydawało mi się, że drzewo się do mnie uśmiechnęło, wcale nie oznacza, że jestem psychiczna, prawda?
                - Ani trochę – uśmiechnął się ciepło.
                - A pan jest...?
                - Nazywam się Chejron, jestem...
                Mimo, że nie prosiłam go o to, by się przedstawił, jego imię obudziło we mnie jakieś wspomnienia. To też gdzieś słyszałam, byłam tego pewna.
                - Chodziło mi bardziej o to c z y m pan jest.
                - Centaurem - odpowiedział marszcząc brwi - Nie wiesz nic o mitologii greckiej?
                - Wydaje mi się, że wiem. Ale nie mogę nic sobie przypomnieć. A jeżeli już przy tym jesteśmy, to chyba warto podkreślić, że dwa tygodnie temu straciłam pamięć.
                Teraz on patrzył na mnie takim wzrokiem, jak chłopak z zebrania. Ten był akurat bardziej pytający, ale wciąż tak samo irytujący.
                - No cóż, ciekawy z ciebie przypadek, Lynnette - odezwał się w końcu po chwili milczenia - Chris oprowadzi cię teraz po Obozie i wytłumaczy ci parę kwestii, dobrze? Ja niestety muszę cię teraz opóścić, ale jeżeli będziesz miała jeszcze jakieś pytania, po Zebraniu jestem do twojej dyspozycji.
                Zniknął w drzwiach, z których następnie wyszedł Chris. Uśmiechnął się do mnie i podał mi jakiś zwinięty pergamin.
                -To mapa Obozu - wyjaśnił - Jeszcze jakiś czas możesz się tu nie odnajdywać, więc myślę, że ci się przyda.
                Ruszyłam za nim w stronę boiska do siatkówki. Po drodze obejrzałam się za siebie na dom. Był o wiele większy niż myślałam. Miał cztery piętra, pomalowany był na niebiesko z białymi wykończeniami, jak w jakimś nadmorskim kurorcie, a na dachu powiewała chorągiewka w kształcie mosiężnego orła.
                Może nie będzie tu tak źle jak myślałam?


***




                Chris oprowadził mnie po całym Obozie. Pokazał mi pola z truskawkami, stajnie pegazów, wypasioną ściankę wspinaczkową z lawą, skraj lasu w którym odbywają się jakieś bitwy o sztandar i do którego lepiej, żebym sama nie wchodziła ( zupełnie jakbym zamierzała), arenę i zbrojownię (wygląda na to, że szkolą tu nieletnich pół-boskich morderców), odeon, jezioro, plażę, jadalnię (która tak nawiasem była na otwartym powietrzu. Naprawdę nie wiem co oni robią jak pada) i w końcu domki mieszkalne.
                Było ich mnóstwo, każdy inny. Na środku placu na którym stały, znajdowało się duże, obmurowane palenisko, które pomimo pory dnia i roku tliło się słabym płomieniem. Mała dziewczynka siedziała na murku i przewracała węgielki patykiem.
                Dwa największe domki u podstawy wyglądały jak bliźniaki, które w dodatku wybudowała para małżeńska. Z kiepskim gustem tak swoją drogą.
                Były to wielkie, białe marmurowe budynki z masywnymi kolumnami na przodzie. Na drzwiach tego większego krzyżowały się błyskawice, za to na ścianach mniejszego wyrzeźbiono pawie.
                Oba wyglądały na nieco opustoszałe.
                - Nikt w nich nie mieszka? - zdziwiłam się.
                - Nie. To domki dzieci Zeusa i Hery - powiedział Chris, takim tonem, jakby miało mi to wszystko wyjaśnić. Zauważył, że skrzywiłam twarz w zdezorientowanej minie, więc wzdychając cicho, kontynuował -  Widzisz, bo... Bogowie, musiałbym ci wszystko od początku tłumaczyć. Póki nie zostaniesz uznana będziesz mieszkać w domku Hermesa, w domku mojego ojca. Więc może chodź już tam, dostaniesz swój... hmm... kawałek podłogi i wszystko ci wyjaśnię, okej?
                - Kawałek podłogi? - rzuciłam - Ile już macie gwiazdek? Pięć?
                - Przepraszam, na początku wakacji zawsze mamy tłumy w Jedynastce.
                Nie skomentowałam tego i posłusznie ruszyłam za chłopakiem, mijając inne domki. Jedne były naprawdę piękne, jak migoczący w słoncu, wyglądający na zbudowany z prawdziwego złota budynek, czy urocza kamienna chatka, której ściany mieniły się wszystkimi barwami tęczy. Inne były straszne, inne kompletnie bez gustu czy jakiegokolwiek zamysłu, a inne po prostu zwykłe, jak ten, do którego się udaliśmy.
                Jego próg był wydeptany, brązowa farba odchodziła ze ścian a nad drzwiami widniał symbol kijka wokół którego wiły się dwa węże. W środku było dość tłoczno. Ludzi było o wiele więcej niż łóżek, na podłodze leżały plecaki i koce, i w końcu zrozumiałam, dlaczego nie przsyługiwało mi łóżko, a jedynie fragment drewnianej posadzki.
                Przecisnęłam się za Chrisem do rogu, gdzie chyba było wolne miejsce.
                - Dopóki nie zostaniesz uznana, będziesz spać tutaj.
                Usiadłam. Stwierdziłam, że skoro szykujemy się na długą, wszystko wyjaśniającą rozmowę, nie mam co wysilać nóg. Chris usiadł się naprzeciw mnie, na skraju prostego łóżka.
                - Uznana przez kogo?
                - Przez twojego boskiego rodzica. Z kim żyłaś na co dzień? Z mamą czy tatą?
                Poczułam się, jakbym dostała w twarz.
                - Mieszkałam w domu dziecka - powiedziałam cicho - I dwa tygodnie temu straciłam pamięć.
                Byłam pewna, że jeżeli byłby jakiś konkurs na wprawianie ludzi w zakłopotanie czy dezorientacje, miałabym duże szanse wygrać. Choć podejrzewam, że po dzisiejszych wydarzeniach, Tony by mnie prześcignął z palcem w nosie.
                -Och... No dobrze - Chris podrapał się po głowie - W takim razie twoim boskim rodzicem może być ktokolwiek. To znaczy z wyjątkiem Zeusa, Posejdona i Hadesa. No i Hery, Hestii i Artemidy.
                - Czemu? - spytałam. Nie wydawało mi się, bym nosiła tabliczkę głoszącą „córka kogokolwiek z wyjątkiem Zeusa, Posejdona, Hadesa, Hery, Hestii i Artemidy”?
                - Co wiesz o mitologii greckiej?
                W tym momencie poczułam okropny ból w skroni, rozchodzący się po całym ciele. Miałam wrażenie, że po wnętrzu mojego ciała lata setki malutkich ludzików tłukąc mnie miniaturowymi pałkami.
                Z moich ust wydobył się cichy krzyk.
                -Lynn! Wszystko w porządku? - Chris rzucił się w moją stronę.
                Miałam ochotę mu powiedzieć, że to z nim nie będzie w porządku jak jeszcze raz zwróci się do mnie tym imieniem.
                - T-tak - jęknęłam, czując jak ból powoli ustaje - Nic mi nie jest.
                - Na pewno? Może przyniosę ci nektaru albo ambrozji?
                - Nie trzeba. Naprawdę czuję się dobrze.
                Nie kłamałam. Po dziwnym ataku bólu nie zostało już nic, oprócz cienia strachu malującego się na twarzy Chrisa i uczucia jakby ktoś odblokował wcześniej niedostępną część mojego mózgu.
                Chłopak nie wydawał się być przekonany, ale kontynuował:
                - Hera jest żoną Zeusa, boginią rodziny, małżeństwa... Byłoby dziwne, gdyby zdradzała Zeusa ze śmiertelnikami, prawda? Z kolei Hestia jest wieczną dziewicą, tak samo jak Artemida nie mają dzieci. Na służbie Artemis są Łowczynie - córki innych bogów i bogiń, które wybrały nieśmiertelność, służbę pani i wyrzekły się miłości jaka występuje pomiędzy kobietą a mężczyzną.
                Na dźwięk imienia bogini coś tknęło mnie w sercu. Wiedziałam, że nigdy jej nie polubię. Poczułam coś dziwnego, jakby dawno skrywaną złość. No wiecie, takie uczucie jak po jakimś okresie czasu spotykacie się ze swoim wrogiem z dzieciństwa. Z kimś kto blokował wam drzwi od ubikacji, tak, że musieliście siedzieć w kabinie aż mu się znudzi. Albo ktoś kto za każdym razem zjadał wam ostatnie ciastko.  Ponad to, zdziwił mnie fakt, że wiedziałam o tym o czym opowiadał mi teraz Chris. Przed chwilą jeszcze nie pamiętałam skąd znam imię Chejron i Atena, a teraz już doskonale wiedziałam kim byli. Może moja pamięć postanowiła wrócić?
                - Atena też przypadkiem nie była dziewicą?
                - Była. Znaczy się, nadal jest... - Chris zastanowił się chwilę, szukając odpowiednich słów - Atena zalicza się do bogiń dziewic, jednak może począć dzieci łącząc swój umysł z umysłem partnera. Oznacza to, że jej dzieci są dosłownie dziećmi-mózgami.
                - To dlatego, że Atena wyszła z głowy Zeusa? Pokręcone.
                - Tylko trochę - Chris zaśmiał się krótko - Z kolei herosi zrodzeni z Wielkiej Trójki byli zbyt potężni. Druga wojna światowa była konfliktem pomiędzy ich dziećmi. Po tym wydarzeniu, Zeus, Posejdon i Hades złożyli przysięgę na Styks, że nie będą mieli więcej dzieci ze śmiertelnikami.
                - I nie mają?
                - Nie do końca... Percy jest synem Posejdona, Thalia i Jason dziećmi Zeusa. No, ściślej rzecz biorąc Jason jest synem Jupitera, rzymskiego odpowiednika Zeusa, ale...
                - Rzymskiego odpowiednika? Na litość boską, naprawdę chcecie mi wszystko pomieszać.
                - Bogowie mają dwa wcielenia. Greckie i rzymskie. Istnieje jeszcze Obóz Jupiter, tam żyją rzymscy herosi, ale masz rację, nie potrzebnie będę ci teraz mieszał. Wszystko co narazie musisz wiedzieć na ich temat to to, że jest i ma się dobrze.
                - Jest jeszcze Nico, syn Hadesa - kontynuował Chris - Jednak Hades jako jedyny nie złamał przysięgi.
                - Chcesz mi powiedzieć, że koleś ma ponad osiemdziesiąt lat, czy że Hades ulepił go z gliny? - parsknęłam.
                - Nico i jego siostra Bianca, która już nie żyje, urodzili się przed drugą wojną światową...
                - Mam rozumieć, że pan Nico jest starym dziadkiem? - przerwałam mu.
                - Trudno stwierdzić, bo wygląda na piętnaście lat, ale kto go tam wie, czy w środku nie jest starym, zgorzkniałym...
                - Że niby źródełko wiecznej młodości, czy o co chodzi?
                - Gdy Nico miał 10 lat, on i jego siostra zostali umieszczeni w Kasynie Lotos. W tym miejscu czas płynie inaczej. Jeżeli w kasynie minie jeden dzień, w świecie rzeczywistym może minąć nawet kilkanaście lat.
                Coraz mniej podobała mi się ta bajka.
                - Czyli zakładamy, że ile ma lat? Piętnaście, tak?
                - Tak mi się wydaje, ale może mieć mniej - jęknął ze śmiechem - Jednak to nie jest powód, żeby go lekceważyć. Uwierz, nie chciałabyś z nim walczyć.
                Dobrze, że to powiedział, bo przecie moim głównym celem życiowym była walka z kolesiem, który jest synem boga umarłych.
                - Jest jeszcze Hazel, córka Plutona...
                - ...rzymskiego odpowiednika Hadesa - dokończyłam za niego.
                - Dokładnie - zgodził się Chris - Z tym, że ona umarła przed złożeniem tej przysięgi. Nico, podczas podróży po Erebie w poszukiwaniu Bianki natknął się na nią i wyprowadził ją z powrotem do świata żywych.
                Smoki, pół-konie, herosi będący przyczyną wojen, piętnastolatkowie wskrzeszający ludzi - powie mi ktoś, gdzie tu jest przycisk reset?
                - Super - jęknęłam - Jest jeszcze jakiś nielegalny heros?
                Chris się zaśmiał.
                - Nie, to tyle.
                Odetchnęłam z ulgą.
                Chłopak spojrzał na zegarek na nadgarstku.
                - Zebranie już powinno się skończyć, więc muszę lecieć  - powiedział - Tym czasem możesz jeszcze raz rozejrzeć się po obozie. Tylko pamiętaj, żeby nie wchodzić samej do lasu!
                Pomachał mi i wybiegł na zewnątrz. Postanowiłam jeszcze raz udać się do niebieskiego domu i porozmawiać z Tonym. Miałam nadzieję, że on wyjaśni mi jeszcze parę kwestii i że nie trafię przy okazji na tego przemądrzałego grubasa.
                Po drodze mijałam boisko do siatkówki. Chłopcy w wieku mniej więcej piętnastu – siedemnastu lat grali w siatkę razem z satyrami. Nadal dziwnie było patrzeć na ich kozie nóżki bez wytrzeszczania oczu. Zastanawiał mnie fakt czy satyrowie pożywiają się tak jak kozy. To znaczy po prostu w tym miejscu gdzie stoją – schylają się i zaczynają skubać trawę. Wyobraziłam sobie Tony’ego skubiącego trawę w ogródku pod oknem dyrektorki domu dziecka. Zatrzymałam się gwałtownie i zaśmiałam sama do siebie.
                To był błąd. Akurat w tym samym czasie ktoś za mocno zaserwował piłkę. Ta oczywiście nie mogła uderzyć w nic innego – trafiła prosto w moją głowę. No co jest kurde?! Międzynarodowy dzień znęcania się nad sierotami z ADHD?
                - Dziękuję bardzo – syknęłam w stronę chłopaka, który podbiegł po piłkę.
                Ej, przecież ja go gdzieś już widziałam! Przyjrzałam mu się uważniej. Miał brązowe włosy, był dość wysoki i całkiem dobrze zbudowany. Ale kiedy próbowałam skupić się bardziej na rysach jego twarzy, kontury zdawały się być zamazane. No wiecie, tak jak z osobami ze snów. Niby mniej więcej pamiętacie jak wyglądali, ale kiedy próbujecie się im przyjrzeć dokładniej okazuje się, że to niemożliwe.
                - Nie ma sprawy – wydawał się całkiem przystojny, chociaż patrząc w jego oczy nie potrafiłam określi jaki mają kolor, w jednej chwili wydawało mi się, że to brąz, a w drugiej już, że są lekko złotawe.
                - Czy my się już przodkiem nie spotkaliśmy? – no na wszystkich diabli, widziałam go już gdzieś na pewno!
                - Pewnie ci się śniłem – uśmiechnął się zadziornie – Nie przejmuj się, śnię się prawie każdej dziewczynie w Obozie.
                - Och, skromniutki – prychnęłam.
                - Ależ to nie moja wina, mój stary to bóg snów, takie życie – nadal się uśmiechał – Jestem Drake, ty pewnie jesteś tą nową heroską, którą przyprowadził Tony.
                - Taa, jestem nowa, ale co do tej heroski to nie jestem pewna – nadal trudno było mi w to wszystko uwierzyć.
                - Spoko, mało kto wierzy na samym początku. Jak ci na imię?
                - Lynnette – uśmiechnęłam się niepewnie.
                -Hm, brzmi jak imię ostrej laski – musiałam parsknąć śmiechem. Dobra facet był trochę bezczelny, ale fajnie się z nim rozmawiało. W dodatku mnie rozbawił, punkt dla niego – A więc jesteś ostra czy nieostra?
                - Jak jeszcze raz dostanę tą piłką to masz sporą szansę się przekonać.
                Zmrużył oczy, uśmiechając sie szeroko.
                - Obawiam się, że to byłby ostatni raz w moim życiu.
                Odpowiedziałam równie szerokim i równie zadziornym uśmiechem.                - Chyba koledzy cie wołają.
                - Oo racja, mało czasu nam zostało, zaraz czas na wieczorną drzemkę. Do zobaczenia Lynnette.
                Odmachałam mu i wznowiłam swój spacer w poszukiwaniu Tony’ego. Naprawdę miałam nadzieję, że do zobaczenia i że spotkam tu jeszcze kilku takich Drake'ów.


***



                - Nie wiem proszę pana - usłyszałam głos Tony'ego dobiegający z wnętrza domu - Ja nie pamiętam. 
                - Jak to nie pamiętasz? - tym razem był to głos Chejrona.
                - Ja... Nie wiem... Po prostu nie wiem... To chyba Mgła...
                - Chcesz mi powiedzieć, że jakiś bóg maczał w tym palce?
                - Tak mi się wydaje. Teraz, kiedy już jesteśmy w Obozie, tak jak Lynn pamiętam tylko ostatnie dwa tygodnie. A jeszcze na początku ich wydawało mi się, że spędziłem z Lynn ostatnie trzy lata. Teraz już pamiętam, że wracałem do Obozu i przechodziłem obok tego Domu Dziecka. I poczułem zapach herosa. Bardzo mocny zapach. I wszedłem tam, a potem...
                - Rozumiem.
                - Co teraz zrobimy?
                - Na razie poczekajmy na uznanie jej. Nie jest pierwszą heroską z dziwną historią. Pamiętasz Jasona?
                - Sugeruje pan, że jest rzymianką a jakiś bóg znowu dokonał wymiany?
                - Nie, skądże. Ale coraz bardziej niepokoi mnie fakt, pojawiania się coraz większej ilości tak potężnych herosów... Wiesz dobrze, co Miranda potrafi robić w nocy, a...
                - Ładnie to tak podsłuchiwać? - usłyszałam głos zza siebie.
                Podskoczyłam jak oparzona. No pięknie się wkopałam, gratulacje Lynnette. Odwróciłam się powoli. Przede mną stał chłopak z zebrania. Ten z przeszywającym wzrokiem. Teraz jego spojrzenie było łagodne i jakby lekko smutne, choć ciemno brązowe oczy wciąż wyglądały jakby znały wszystkie twoje tajemnice.
                - Nico di Angelo - przedstawił się wyciągając przed siebie dłoń.
                Mój wzrok powędrował do jego pasa, gdzie przypięty był miecz. Na jego widok słowa Chrisa odbiły się echem w mojej głowie. „Uwierz, nie chciałabyś z nim walczyć.” Wyglądał jakby uplotła go sama Empuza, Eris i Nemezis w jednym. Strach opanowywał człowieka na sam jego widok.
                - Lynnette - uścisnęłam jego dłoń, na wypadek gdyby ucieczka była dla niego równoznaczna z rzuceniem rękawicy.
                Uśmiechnął się do mnie. Muszę przyznać, że było mu z tym bardzo do twarzy. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam, że jest za tą maską mroku i tajemniczości jest uroczy i chyba nie tak zły, na jakiego się zapowiadał.

17 komentarzy:

  1. Każdy rozdział to coraz większe napięcie i podekscytowanie :D oby tak dalej xD

    OdpowiedzUsuń
  2. O bogowie! Oh my Rowling!
    Jestem strasznie ciekawa, czyją córką jest Lynn. O przepraszam, Lynette xD Rozdział, jak zwykle, najboski <3 Drake, już za samo imię cię lubię. Niiico, braciszku, nie strasz tak dziewczyn swoim mieczem!
    Rozwaliły mnie te komentarze Lynn, jak Chris oprowadzał ją po Obozie. Bezbłędne <3 No i co to za potężni herosi? Ciekawa jestem, co wymyślicie :D
    Dziewczyny, wiem, że się powtarzam, ale jesteście boskie ;*
    ~Diana
    PS. Sorry za nieogarnięty komentarz, ale późno jest i mózg mi nie pracuje normalnie ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. naprawde swietnie wam to wychodzi gratulacje niecierpliwie oczekuje reszty

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie! :D Nie mam uwag..pozostało mi tylko czekać na kolejny rozdział. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam ten rozdział ^^ Pisz szybko kolejną notkę ;cc :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Nico <3 . Ciekawa jestem czyją córką jest Lynn XD . Streszczajcie się z następnym rozdziałem C: .

    OdpowiedzUsuń
  7. o chryste. jak sie nie dowiem czyja corka jest Lynette to koniec ze mna. Rozdział genialny (przeczytalam go 3 razy więc wiem co mówie). Lubie sposób w jaki piszecie opisy. Nie są nużące a to spora zaleta. Fajnie też wprowadzacie myśli Lynn. no i rzecz jasna - Nico <3 Macie talent. Oby tak dalej
    ~Ligeia

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział. Życzę weny i mam nadzieję, że niedługo będzie kolejna notka <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże jak ty ciekawie piszesz ! Zazdroszczę talentu ! Ohh i ten świetny szablon z Percy'em
    Zapraszam również na mojego bloga o opowiadaniach: http://mystoriesmylifee.blogspot.com/
    Serdecznie pozdrawiam ! ;]

    OdpowiedzUsuń
  10. Aah! Właśnie całość przeczytałam <3.
    Komentarze Lynn:bezbłędne. A taki Drake, tyle że z Gone, jest mym mężem <3. Nico z nią będzie? Prawda? Prawda? I będzie Leo? Musi być!/Brianna Adamson

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drake z Gone jest najbardziej psychicznym kolesiem w całej serii a jednocześnie najcudowniejszym :D Też go uwielbiam a jednocześnie nienawidzę ^.^

      Usuń
  11. Moim zdaniem Lynn może być córką Artemidy.
    "Dziecko wbrew zasadom na świat wydane
    Z reki wielkiej Łowczyni przeklęte"
    Artemida złamała przysięgę - 1 wers się zgadza.
    I przeklęła własne dziecko, żeby się nie wydało - 2 wers się zgadza.
    Takie moje przemyślenia...
    Sama chciałam być kiedyś córką Artemidy, która mnie porzuciła i wychowałam się w lesie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z kąd masz tą przepowiednie??

      Usuń
    2. Przepowiednia była w prologu, Alexandra odnosi się do niej ;)

      Usuń
  12. no, no, no. robi się coraz ciekawiej. już lubię Drake'a, no i jest też Nico. <3 jestem bardzo ciekawa czyją córką jest Lynn. ;d i o co chodzi z tym Domem Dziecka. piszcie, piszcie i życzę Wam dużo weny. <3 lecę czytać kolejne.

    ~serioous

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobrze, miałam napisać komentarz jak nadrobię wszystko, ale nie mogę. Dzisiaj mój mózg już nie nadaje się do czytania, a muszę coś naskrobać. Wciągnęłam się, genialnie piszecie! Jejku, ten blog jest cudowny. Lynn jest świetnie przedstawiona, intryguje mnie. Zastanawiam się co dla niej przygotowałyście. I jest Nico *o* Mój kochany syn Hadesa <3 Nie wiem czemu to napisałam, jestem głupia. Widzę, że coś się szykuje. Uwielbiam taką tajemniczość. Nie wiem co jeszcze pisać, bo naprawdę, mój mózg jest jak wyciśnięta gąbka ;__; Przysięgam na Styks, jutro czytam dalej! A teraz już kończę. Pozdrawiam, życzę weny i (przepraszam za spam) zapraszam do siebie: http://demigodofbrooklyn.blogspot.com/
    ~Lucy

    OdpowiedzUsuń
  14. nie no fajne fajne :D jeden z lepszych blogów jakie czytałam ( a czytam ich naprawdę dużo ).

    OdpowiedzUsuń

każdy komentarz to jedna puszka dla biednych małych satyrów :c
dziękujemy za wsparcie!